piątek, 7 grudnia 2007

jesienna deprecha

Pani Janina z Zapradanej Wulki napisała do naszej redakcji z nadzieją, że pomożemy jej rozwiązać problem, który nęka w tym okresie wiele osób. Mianowicie chodzi o jesienną deprechę.

Kiedy nie ma słońca, trawy, ćwierkających radośnie ptaszków za oknem, pozostaje tylko zostać emo (czego mamy aktualnie wiele przykładów) i pociąć sobie nogi tudzież brodę. Proszę państwa! Są lepsze sposoby aby poradzić sobie z sypiący się przez dziury w oknach śniegiem i zamarzniętym szambem! Przedstawimy jeden z nich- robienie kupy.

Już nasi przodkowie docenili proces robienia kupy jako pomocny w wielu trudnych zyciowych sytuacjach ("kupą mości panowie", czy "w kupie siła"). Bo cóż lepiej odpręża niż seans na kiblu, otoczony wonią gazów jelitowych? Następnie ten dźwięk kału, z wdziękiem uderzającego o lustro wody. Nawet rastafarianie, doświadczeni w sztuce relaksu potrafili docenić uroki defekacji ("ganja and shit every day, maaan" zwykł mawiać Bob Marlej, jak jeszcze żył). W języku niemieckim istnieje słowo takie jak "Scheisse". Używa się go gdy jest się zdenerwowanym. To pozostałość po zwyczajach teutońskich rycerzy, którzy w chwilach zdenerwowania oznajmiali w ten sposób, że właśnie idą zrobić kupę. Tak więc panie i panowie, róbmy kupę, a będziemy szczęśliwi.




Oneiros.

Brak komentarzy: